- Kategorie bloga:
- 100 km i więcej.28
- 200 km i więcej.1
- 51 - 79 km.96
- 80 - 99 km.35
- Bory Tucholskie 2009.12
- Bory Tucholskie 2011.7
- Geocache.1
- Litwa 2010.8
- Mapy z GPS.44
- Niemcy.117
- Okolice Szczecina.328
- Poj.Krajeńskie-Bory Tucholskie 2.7
- Polska Egzotyczna 2007.12
- Słubice i okolice.112
- Suwalska Trzydniówka.5
- Suwalszczyzna 2006.6
- Suwalszczyzna-Podlasie 2008.9
- Weekendowa wyprawa 2005.3
- Wyprawa 1 2006.10
- Wyprawy.52
Blog rowerowy. Aktualizowany od przypadku do przepadku. Spostrzegawczość jest ważna. Nie wiąż się z nim, jeśli nie lubisz dłuższej rozłąki. Zanim zaczniesz czytać zapoznaj się ze znaczeniem słów: ironia i sarkazm ;)
Inicjacja spod drzewka
Niedziela, 14 sierpnia 2011 | dodano:14.08.2011 Kategoria Wyprawy, Bory Tucholskie 2011
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:06 | Km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 39.30 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
Nawet spod wielu drzewek, bo to Bory Tucholskie. Inicjacja, bo po raz pierwszy dodaję wpis z telefonu. Tylko ten jeden raz, więcej wieści będzie w okienku Blipa powyżej :-)
.
Czwartek, 11 sierpnia 2011 | dodano:13.08.2011
Km: | 16.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:57 | Km/h: | 17.17 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
.
Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | dodano:01.08.2011
Km: | 6.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:24 | Km/h: | 17.38 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
Gottesheide, czyli leśny spacerek ;)
Środa, 27 lipca 2011 | dodano:27.07.2011 Kategoria 80 - 99 km, Mapy z GPS, Niemcy, Okolice Szczecina
Km: | 81.60 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 04:16 | Km/h: | 19.12 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 23.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
Popatrzyłem na mapę po obu stronach granicy i stwierdziłem, że po naszej (powyżej Szczecina) jest jeden rezerwat, a po niemieckiej, subiektywnie, naliczyłem cztery. Poza odwiedzonym ostatnio Wildes Moor zobaczyłem tuż przy naszej granicy rezerwat Gottesheide - przypomniałem sobie, że droga która zaczyna się przy krzyżu Barnima prowadzi gdzieś po okolicy tego rezerwatu, więc pojechałem. Tak, znowu te prawie 30 km, żeby zrobić sobie leśny spacerek o długości 2.5 km. Potem miałem jednak jeszcze zamiar pojechać z Glasshutte szlakiem, którego nie pamiętałem, a potem było jeszcze parę wariantów... ;)
Trasa:
Szczecin - Głębokie - Tanowo - Dobieszczyn - Zopfenbeck - Glasshutte - Pampow - Blankensee - Ploewen - okolice Hohenfelde - Blankensee
Jak wystartowałem ze Szczecina tak zatrzymałem się tu :)
Ponieważ jechałem w końcu niezły kawałek drogi po to, żeby zrobić sobie leśny spacerek, więc - rozumiecie to chyba - musiałem teraz chłonąć las całym sobą ;)
To jest niestety jedyne - jeśli nie liczyć setek drzew oraz innych organizmów królestwa roślin ;) - żywe stworzenie, któremu nie udało się uciec ze zdjęcia. Co gorsze, nie pokażę Wam nawet fotki, z której uciekła młoda sarenka ;)
Ponieważ chłonąłem, więc z dziką premedytacją [czułem jak mój Dziki Pies (hermetyczne, ale trudno ;) ) zazdrości mi tej dzikości] pędziłem 5 do 7 km/h. Nie dlatego, żeby się nie dało szybciej choć rzeczywiście była to mięciutka leśna droga, ale dlatego że zawrotna szybkość wchłaniania wymagała zwolnienia ruchu pojazdu zwanego rowerem.
Jak wjechałem koło krzyżyka tak wyjechałem tutaj. Żeby wszyscy wiedzieli, gdzie to tu jest fotka ;)
W pobliżu był kamień zapisany hieroglifami starożytnych Słowian wydobywających szkło z kopalni (tuż obok kopalni zegarków z Tytusa, Romka i A'Tomka)
Mój obiektyw zwykle omijał Glasshutte, teraz uległo to gwałtownej, nieprzewidywalnej zmianie ;) Temu budyneczkowi fajne zdjęcie zrobił
srk23, więc ja zrobiłem trochę gorsze :)
Jak walić foty to po całości, a co! ;)
Dawny budynek stacji, obok szutrówki, którą postanowiłem pojechać do Pampow:
Szutrówka nie była idealna, ale spokojnie mógłbym takimi jeździć na wyprawkach. To był naprawdę przyjemny kawałek dzisiejszej trasy.
Na skrzyżowaniu leśnych dróg ktoś postawił doniczkę z kwiatkiem ;)
Dojechałem do Thursee:
Potem szybko przez Pampow do Blankensee, gdzie poczułem się trochę niedojeżdżony, więc pojechałem szosą na Boock, jakieś 2 - 3 km, a potem skręciłem w lewo na Ploewen. Zatrzymałem w lesie się na małe sam na sam z kanapką, po czym zostałem całkiem sam ;)
W Ploewen zrobiłem parę fotek:
Z Ploewen do Blankensee wróciłem Oder-Neisse-Radweg.
Tym razem gałązki zwyciężyły ;)
Trasa:
Szczecin - Głębokie - Tanowo - Dobieszczyn - Zopfenbeck - Glasshutte - Pampow - Blankensee - Ploewen - okolice Hohenfelde - Blankensee
Jak wystartowałem ze Szczecina tak zatrzymałem się tu :)
Ponieważ jechałem w końcu niezły kawałek drogi po to, żeby zrobić sobie leśny spacerek, więc - rozumiecie to chyba - musiałem teraz chłonąć las całym sobą ;)
To jest niestety jedyne - jeśli nie liczyć setek drzew oraz innych organizmów królestwa roślin ;) - żywe stworzenie, któremu nie udało się uciec ze zdjęcia. Co gorsze, nie pokażę Wam nawet fotki, z której uciekła młoda sarenka ;)
Ponieważ chłonąłem, więc z dziką premedytacją [czułem jak mój Dziki Pies (hermetyczne, ale trudno ;) ) zazdrości mi tej dzikości] pędziłem 5 do 7 km/h. Nie dlatego, żeby się nie dało szybciej choć rzeczywiście była to mięciutka leśna droga, ale dlatego że zawrotna szybkość wchłaniania wymagała zwolnienia ruchu pojazdu zwanego rowerem.
Jak wjechałem koło krzyżyka tak wyjechałem tutaj. Żeby wszyscy wiedzieli, gdzie to tu jest fotka ;)
W pobliżu był kamień zapisany hieroglifami starożytnych Słowian wydobywających szkło z kopalni (tuż obok kopalni zegarków z Tytusa, Romka i A'Tomka)
Mój obiektyw zwykle omijał Glasshutte, teraz uległo to gwałtownej, nieprzewidywalnej zmianie ;) Temu budyneczkowi fajne zdjęcie zrobił
srk23, więc ja zrobiłem trochę gorsze :)
Jak walić foty to po całości, a co! ;)
Dawny budynek stacji, obok szutrówki, którą postanowiłem pojechać do Pampow:
Szutrówka nie była idealna, ale spokojnie mógłbym takimi jeździć na wyprawkach. To był naprawdę przyjemny kawałek dzisiejszej trasy.
Na skrzyżowaniu leśnych dróg ktoś postawił doniczkę z kwiatkiem ;)
Dojechałem do Thursee:
Potem szybko przez Pampow do Blankensee, gdzie poczułem się trochę niedojeżdżony, więc pojechałem szosą na Boock, jakieś 2 - 3 km, a potem skręciłem w lewo na Ploewen. Zatrzymałem w lesie się na małe sam na sam z kanapką, po czym zostałem całkiem sam ;)
W Ploewen zrobiłem parę fotek:
Z Ploewen do Blankensee wróciłem Oder-Neisse-Radweg.
Tym razem gałązki zwyciężyły ;)
Pętelka bartoszewska
Poniedziałek, 25 lipca 2011 | dodano:25.07.2011 Kategoria Okolice Szczecina
Km: | 27.75 | Km teren: | 11.00 | Czas: | 01:25 | Km/h: | 19.59 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
Dzień zaczął się od bólu głowy, ale pomyślałem, że mały spacerek nie zaszkodzi, a w dodatku skojarzyłem, że nowa droga rowerowa do Tanowa (wraz z jej odnogą do Bartoszewa) umożliwia całkiem przyjemną jazdę trasą, której nie można nazwać inaczej jak Pętelką bartoszewską ;)
Pojechałem więc wzdłuż jez. Głębokie (dokładniej ulicą Jaworową - całkiem sympatycznie chociaż zwykła trasa wiodąca tuż obok jeziora jest chyba jednak przyjemniejsza) i dalej przez Żółtew do Bartoszewa, gdzie skręciłem w prawo, dojechałem do szosy Tanowo - Szczecin i wskoczyłem na drogę rowerową z powrotem do Głębokiego.
Tuż za końcem ulicy Jaworowej.
Pierwszy pień:
A drugi pieniek ;)
Staw przed Żółtewią, gdzie dorwałem zasuwającego już po mnie kleszcza:
Czyżby to miało być przypomnienie dnia wczorajszego? Na szczęście mniejsze i dało się bez problemu objechać ;)
Pojechałem więc wzdłuż jez. Głębokie (dokładniej ulicą Jaworową - całkiem sympatycznie chociaż zwykła trasa wiodąca tuż obok jeziora jest chyba jednak przyjemniejsza) i dalej przez Żółtew do Bartoszewa, gdzie skręciłem w prawo, dojechałem do szosy Tanowo - Szczecin i wskoczyłem na drogę rowerową z powrotem do Głębokiego.
Tuż za końcem ulicy Jaworowej.
Pierwszy pień:
A drugi pieniek ;)
Staw przed Żółtewią, gdzie dorwałem zasuwającego już po mnie kleszcza:
Czyżby to miało być przypomnienie dnia wczorajszego? Na szczęście mniejsze i dało się bez problemu objechać ;)
Wildes Moor :)
Niedziela, 24 lipca 2011 | dodano:24.07.2011 Kategoria 80 - 99 km, Mapy z GPS, Niemcy, Okolice Szczecina
Km: | 93.58 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 04:41 | Km/h: | 19.98 |
Pr. maks.: | 42.32 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
Wildes Moor, czyli Dzikie bagna - rezerwat leżący w okolicy Glasshutte i Borken, można by nawet rzec, że pomiędzy ;)
Szczecin - Głębokie - Tanowo - Dobieszczyn - Glasshutte - Wildes Moor - Borken - Marienthal - Koblentz - Breitenstein - Dorothenwalde - Rothenklempenow - Mewegen - Blankansee - Buk - Dobra - Wołczkowo - Głębokie - Szczecin
Fotki można obejrzeć też tu.
Wyjechałem rano około 8:30, nie zatrzymywałem się aż do Krzyża Barnima, miejsca znajdującego się tuż za granicą polsko - niemiecką. Nie chciało mi się dzisiaj jechać w kasku, ale żeby poczuć się jednak trochę bezpieczniej przymocowałem go do sakwy. Ok, potem pojechałem drogą rowerową w stronę Glasshutte.
We wsi natrafiłem na pierwszych tego dnia krajowców. Byli bardzo rozwrzeszczani i natychmiast ruszyli w moim kierunku:
Niby na dole zabite na głucho, ale chyba wolałbym tam mieszkać niż na górze ;)
Zaraz za Glasshutte skręciłem w prawo. Nie spodziewałem się, że będzie tam taka urocza asfaltówa!
Asfalt szybko się jednak skończył, a właściwie skręcił w niewłaściwym kierunku. W gruncie rzeczy we właściwym, bo gdyby jechał ze mną to jechałby przez rezerwat, a wtedy rezerwatu by już tam pewnie nie było... Dobrze, że skręcił, bo ja mogłem dzięki temu podążyć prosto do rezerwatu "Wildes Moor" :)
Dość szybko natrafiłem tam na kolejnych krajowców - przechadzali się w bezpiecznej odległości.
Niewiele dalej trafiłem na kolejnych - Ci narobili niezłego wrzasku, aż ze złości unieśli się w powietrze...
Nie szkodzi. Po chwili znowu krajowcy, tym razem krajowcy Bambi. Wiatr wiał od Bambi w moją stronę, więc natychmiast zacząłem iść po swoich śladach jak indianie, a co jakiś czas robiłem Bambi fotkę, gdyby nagle nabrało ochoty na zwiewanie. Nie, to nie jest efekt alkoholu - Bambi naprawdę było podwójne ;)
Niestety, Bambi zauważyło wreszcie moje podchody i zaczęło wiać. Ach, jak pięknie wiało!
Skoro Bambi zwiało to ja też zarządziłem odwrót z rezerwatu. Chociaż najprawdopodobniej można tamtędy dojechać aż do Borken.
Ja wróciłem do asfaltu i dostałem się do Borken w cywilizowany sposób. Ale czy to na pewno jest cywilizowane miejsce? ;)
Czy tu unoszą się dusze?
Tak naprawdę Borken jest zadbane jak każda niemiecka wiocha. A może nawet bardziej.
Znów krajowiec. Nie wiem, czy on zwiewał przede mną, czy przed bocianem, który zbliżał się do niego w niecnych zamiarach...
Ładnie Pan leci!
Serio mówię.
Ale to są już zwykłe popisy i nie chodzi o politykę.
A bocian poszedł sobie do krów.
Ruszyłem do Koblentz, gdzie stoi znany wszem i wobec tajemniczy budynek, a przy nim cmentarzyk.
Rozpromieniony krzyżyk.
Krzyżyk wciąż rozpromieniony i nie sam.
Fajne drzwi tam były.
Wszystko otwarte, w środku nikogo.
Uwielbiam niemieckie zaniedbania ;)
Widokówka z łódeczką.
Zamek Breitenstein. Nie ma tam żadnego zamku, ale jak to brzmi!
Teraz dłuższa opowieść. Między Breitenstein a Dorothenwalde zaczepił mnie niemiecki rowerzysta i ostrzegł przed wysoką wodą w okolicy nastrojowego mostu. Wysłuchałem, podziękowałem i powiedziałem, że jednak spróbuję chociaż pokazywał dość wysoki stan wody. Rzeczywiście już z daleka było widać dość szerokie lustro wody, ale... nie chciało mi się zawracać. Wrzuciłem mały tryb z przodu i uświadomiłem sobie, że jadę rowerem wodnym :) Niestety, po chwili okazało się, że woda trochę rozmija się z osią jezdni, a ja właśnie z niej zjeżdżam... Zdążyłem zeskoczyć z roweru i złapać go, żeby się nie zamoczył całkowicie i poszedłem dalej prowadząc rower. Po krótkiej chwili wesołego marszu zobaczyłem, że na most wjechał traktor. Zatrzymał się na moment, a potem ruszył, nie zwracając uwagi na to, że właśnie defiluję środkiem tego pięknego strumienia. Co za debil! Wystarczyło, żeby poczekał kilkanaście sekund aż wyjdę. Cóż, nie poczekał, więc kiedy koło mnie przejeżdżał dostał cały wykład składający się głównie z jednego znaku i myślę, że zrozumiał, że na jego widok wszystkie palce mam środkowe. Na mostku zatrzymałem się na chwilę, żeby uwiecznić swój bohaterski czyn ;)
Co ja zrobię, że nie lubię zawracać? ;)
Już za Dorothenwalde uświadomiłem sobie, że lubię Edwarda Hartwiga i nawet mam jego czarno - biały album pt. "Wierzby" :)
Później był już szybki tranzyt ulubioną trasą Rothenklempenow - Mewegen - Blankensee
Gałązki kontratakują! ;)
Szczecin - Głębokie - Tanowo - Dobieszczyn - Glasshutte - Wildes Moor - Borken - Marienthal - Koblentz - Breitenstein - Dorothenwalde - Rothenklempenow - Mewegen - Blankansee - Buk - Dobra - Wołczkowo - Głębokie - Szczecin
Fotki można obejrzeć też tu.
Wyjechałem rano około 8:30, nie zatrzymywałem się aż do Krzyża Barnima, miejsca znajdującego się tuż za granicą polsko - niemiecką. Nie chciało mi się dzisiaj jechać w kasku, ale żeby poczuć się jednak trochę bezpieczniej przymocowałem go do sakwy. Ok, potem pojechałem drogą rowerową w stronę Glasshutte.
We wsi natrafiłem na pierwszych tego dnia krajowców. Byli bardzo rozwrzeszczani i natychmiast ruszyli w moim kierunku:
Niby na dole zabite na głucho, ale chyba wolałbym tam mieszkać niż na górze ;)
Zaraz za Glasshutte skręciłem w prawo. Nie spodziewałem się, że będzie tam taka urocza asfaltówa!
Asfalt szybko się jednak skończył, a właściwie skręcił w niewłaściwym kierunku. W gruncie rzeczy we właściwym, bo gdyby jechał ze mną to jechałby przez rezerwat, a wtedy rezerwatu by już tam pewnie nie było... Dobrze, że skręcił, bo ja mogłem dzięki temu podążyć prosto do rezerwatu "Wildes Moor" :)
Dość szybko natrafiłem tam na kolejnych krajowców - przechadzali się w bezpiecznej odległości.
Niewiele dalej trafiłem na kolejnych - Ci narobili niezłego wrzasku, aż ze złości unieśli się w powietrze...
Nie szkodzi. Po chwili znowu krajowcy, tym razem krajowcy Bambi. Wiatr wiał od Bambi w moją stronę, więc natychmiast zacząłem iść po swoich śladach jak indianie, a co jakiś czas robiłem Bambi fotkę, gdyby nagle nabrało ochoty na zwiewanie. Nie, to nie jest efekt alkoholu - Bambi naprawdę było podwójne ;)
Niestety, Bambi zauważyło wreszcie moje podchody i zaczęło wiać. Ach, jak pięknie wiało!
Skoro Bambi zwiało to ja też zarządziłem odwrót z rezerwatu. Chociaż najprawdopodobniej można tamtędy dojechać aż do Borken.
Ja wróciłem do asfaltu i dostałem się do Borken w cywilizowany sposób. Ale czy to na pewno jest cywilizowane miejsce? ;)
Czy tu unoszą się dusze?
Tak naprawdę Borken jest zadbane jak każda niemiecka wiocha. A może nawet bardziej.
Znów krajowiec. Nie wiem, czy on zwiewał przede mną, czy przed bocianem, który zbliżał się do niego w niecnych zamiarach...
Ładnie Pan leci!
Serio mówię.
Ale to są już zwykłe popisy i nie chodzi o politykę.
A bocian poszedł sobie do krów.
Ruszyłem do Koblentz, gdzie stoi znany wszem i wobec tajemniczy budynek, a przy nim cmentarzyk.
Rozpromieniony krzyżyk.
Krzyżyk wciąż rozpromieniony i nie sam.
Fajne drzwi tam były.
Wszystko otwarte, w środku nikogo.
Uwielbiam niemieckie zaniedbania ;)
Widokówka z łódeczką.
Zamek Breitenstein. Nie ma tam żadnego zamku, ale jak to brzmi!
Teraz dłuższa opowieść. Między Breitenstein a Dorothenwalde zaczepił mnie niemiecki rowerzysta i ostrzegł przed wysoką wodą w okolicy nastrojowego mostu. Wysłuchałem, podziękowałem i powiedziałem, że jednak spróbuję chociaż pokazywał dość wysoki stan wody. Rzeczywiście już z daleka było widać dość szerokie lustro wody, ale... nie chciało mi się zawracać. Wrzuciłem mały tryb z przodu i uświadomiłem sobie, że jadę rowerem wodnym :) Niestety, po chwili okazało się, że woda trochę rozmija się z osią jezdni, a ja właśnie z niej zjeżdżam... Zdążyłem zeskoczyć z roweru i złapać go, żeby się nie zamoczył całkowicie i poszedłem dalej prowadząc rower. Po krótkiej chwili wesołego marszu zobaczyłem, że na most wjechał traktor. Zatrzymał się na moment, a potem ruszył, nie zwracając uwagi na to, że właśnie defiluję środkiem tego pięknego strumienia. Co za debil! Wystarczyło, żeby poczekał kilkanaście sekund aż wyjdę. Cóż, nie poczekał, więc kiedy koło mnie przejeżdżał dostał cały wykład składający się głównie z jednego znaku i myślę, że zrozumiał, że na jego widok wszystkie palce mam środkowe. Na mostku zatrzymałem się na chwilę, żeby uwiecznić swój bohaterski czyn ;)
Co ja zrobię, że nie lubię zawracać? ;)
Już za Dorothenwalde uświadomiłem sobie, że lubię Edwarda Hartwiga i nawet mam jego czarno - biały album pt. "Wierzby" :)
Później był już szybki tranzyt ulubioną trasą Rothenklempenow - Mewegen - Blankensee
Gałązki kontratakują! ;)
Ładne kwiatki
Wtorek, 19 lipca 2011 | dodano:20.07.2011 Kategoria Niemcy, Słubice i okolice
Km: | 41.89 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:05 | Km/h: | 20.11 |
Pr. maks.: | 47.86 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
Rowerowy tranzyt Kostrzyn - Słubice
Sobota, 16 lipca 2011 | dodano:17.07.2011 Kategoria Niemcy, Słubice i okolice
Km: | 41.44 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:07 | Km/h: | 19.58 |
Pr. maks.: | 41.31 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
.
Piątek, 15 lipca 2011 | dodano:15.07.2011
Km: | 7.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:24 | Km/h: | 18.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
.
Czwartek, 14 lipca 2011 | dodano:14.07.2011
Km: | 11.82 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:38 | Km/h: | 18.66 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |