- Kategorie bloga:
- 100 km i więcej.28
- 200 km i więcej.1
- 51 - 79 km.96
- 80 - 99 km.35
- Bory Tucholskie 2009.12
- Bory Tucholskie 2011.7
- Geocache.1
- Litwa 2010.8
- Mapy z GPS.44
- Niemcy.117
- Okolice Szczecina.328
- Poj.Krajeńskie-Bory Tucholskie 2.7
- Polska Egzotyczna 2007.12
- Słubice i okolice.112
- Suwalska Trzydniówka.5
- Suwalszczyzna 2006.6
- Suwalszczyzna-Podlasie 2008.9
- Weekendowa wyprawa 2005.3
- Wyprawa 1 2006.10
- Wyprawy.52
Blog rowerowy. Aktualizowany od przypadku do przepadku. Spostrzegawczość jest ważna. Nie wiąż się z nim, jeśli nie lubisz dłuższej rozłąki. Zanim zaczniesz czytać zapoznaj się ze znaczeniem słów: ironia i sarkazm ;)
Zdechlewo ;)
Sobota, 7 kwietnia 2012 | dodano:11.04.2012 Kategoria Niemcy, Słubice i okolice
Km: | 40.49 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:21 | Km/h: | 17.23 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 3.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
Kostrzyn - Lebus - Frankfurt/Oder - Słubice
Mocno gimnastykowałem się umysłowo, żeby oszukać lenia i wykopać się na rower. Gimnastyka okazała się tak skuteczna, że wstałem nawet o 4:30, wymyłem ząbki (sakwy spakowane dzień wcześniej) i pojechałem na dworzec PKP. Bilet i załadunek do pociągu. Odjazd zaraz po szóstej - w przedziale byłem sam aż do Kostrzyna, więc całkowicie na luzie zagłębiłem się w lekturze. W Kostrzynie smutny widok na dworcu - nie wiem, czy to remont, czy efekty cudów gospodarczych, ale zaobserwowałem brak kiosku oraz sklepiku. Wyglądało to na całkowitą likwidację, a przyznam, że lubiłem tam wypić kawę po przyjeździe...
Cóż, kupiłem coś do picia na drogę i ruszyłem się. Byłem ciekaw jak to będzie, bo od długiego czasu moje rowerowe jazdy obejmowały tylko króciusieńkie dojazdy do pracy, czyli niespełna 15 minut w jedną stronę. A tu jeszcze od razu zaczął się wpyszczać wiatr. Nie zapomniałem jednakowoż o moście :)
Szybko poczułem jednak, że brak kondycji plus wiatr równa się czemuś mocno nieruchawemu i sapiącemu. Rozwartym kątem oka dostrzegłem w pewnym momencie obserwujące mnie zwierzę, które zastanawiało się zapewne, dlaczego to nieruchome coś tak strasznie się hiperwentyluje.
Popatrzyliśmy więc na siebie wzajemnie. Ja z przyjemnością, on bez aż w pewnej chwili popędził dalej. Bez zadyszki i sapania, więc ja również podjąłem próbę przedostania się w pobliże bliższych celu pozycji. Byłem jednak uparty, bo pomimo wnerwiającego wiatru jechałem cały czas po wale. Dla takich widoczków warto się trochę pomęczyć ;)
Jadąc już po drodze rowerowej przy szosie, pomiędzy Lebus a Frankfurtem pozwoliłem sobie wyprzedzić na podjeździe dwójkę innych sakwiarzy, przy czym dziarsko z każdym się przywitałem ("hallo!"). Tak, poczułem tę moc ;)
Mocno gimnastykowałem się umysłowo, żeby oszukać lenia i wykopać się na rower. Gimnastyka okazała się tak skuteczna, że wstałem nawet o 4:30, wymyłem ząbki (sakwy spakowane dzień wcześniej) i pojechałem na dworzec PKP. Bilet i załadunek do pociągu. Odjazd zaraz po szóstej - w przedziale byłem sam aż do Kostrzyna, więc całkowicie na luzie zagłębiłem się w lekturze. W Kostrzynie smutny widok na dworcu - nie wiem, czy to remont, czy efekty cudów gospodarczych, ale zaobserwowałem brak kiosku oraz sklepiku. Wyglądało to na całkowitą likwidację, a przyznam, że lubiłem tam wypić kawę po przyjeździe...
Cóż, kupiłem coś do picia na drogę i ruszyłem się. Byłem ciekaw jak to będzie, bo od długiego czasu moje rowerowe jazdy obejmowały tylko króciusieńkie dojazdy do pracy, czyli niespełna 15 minut w jedną stronę. A tu jeszcze od razu zaczął się wpyszczać wiatr. Nie zapomniałem jednakowoż o moście :)
Szybko poczułem jednak, że brak kondycji plus wiatr równa się czemuś mocno nieruchawemu i sapiącemu. Rozwartym kątem oka dostrzegłem w pewnym momencie obserwujące mnie zwierzę, które zastanawiało się zapewne, dlaczego to nieruchome coś tak strasznie się hiperwentyluje.
Popatrzyliśmy więc na siebie wzajemnie. Ja z przyjemnością, on bez aż w pewnej chwili popędził dalej. Bez zadyszki i sapania, więc ja również podjąłem próbę przedostania się w pobliże bliższych celu pozycji. Byłem jednak uparty, bo pomimo wnerwiającego wiatru jechałem cały czas po wale. Dla takich widoczków warto się trochę pomęczyć ;)
Jadąc już po drodze rowerowej przy szosie, pomiędzy Lebus a Frankfurtem pozwoliłem sobie wyprzedzić na podjeździe dwójkę innych sakwiarzy, przy czym dziarsko z każdym się przywitałem ("hallo!"). Tak, poczułem tę moc ;)
Komentarze
Polowanie Ci się udało, mam tu na myśli to sympatyczne zwierzątko. Pozdrawiam i czekam na liczne wpisy z kolejnych wycieczek. Mam nadzieję, że mój komentarz nie będzie podwójny.
jotwu - 17:52 piątek, 13 kwietnia 2012 | linkuj
MOC w Ciebie wstąpiła więc nie jest z Twoją formą tak źle :)
rowerzystka - 07:09 środa, 11 kwietnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!