meak - przejażdżki i wyprawki

Info




Linki


Zalicz gminę ;)







Batoniki






button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Moje rowery

Unibike Viper 23123 km
Author Outset 17964 km
Kross Level 3.0 2021

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy meak.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Tak nie będzie ;)






Blog rowerowy. Aktualizowany od przypadku do przepadku. Spostrzegawczość jest ważna. Nie wiąż się z nim, jeśli nie lubisz dłuższej rozłąki. Zanim zaczniesz czytać zapoznaj się ze znaczeniem słów: ironia i sarkazm ;)



run-log.com

Bory Tucholskie, dzień trzeci, czyli Apocalypse Now!

Wtorek, 16 sierpnia 2011 | dodano:24.08.2011 Kategoria 80 - 99 km, Bory Tucholskie 2011, Mapy z GPS, Wyprawy
Km:94.03Km teren:30.00 Czas:06:49Km/h:13.79
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcal Podjazdy:624m Rower:Unibike Viper


Na początek filmik, dzięki któremu można się nieco wprowadzić w nastrój ;)



Jak zwykle obudziłem się w pięknym lesie. Choć poranek był chłodny. Temperatura spadła w nocy poniżej 10 stopni.



Szybciutko przeleciałem parę kilometrów do Czerska.









Dalej do Karsina.



I miejscowość pod Wiele mówiącą nazwą ;)







Byłem coraz bliżej jeziora Wdzydze i Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego.

Droga do Przytarni, gdzie po raz pierwszy spotkałem dwójkę rowerzystów, tu udało mi się złapać w obiektyw faceta:



Chwilę z nimi porozmawiałem podczas krótkiego postoju nad jeziorem. Szczególnie omówiliśmy pewien piaszczysty fragment drogi ;)



Trochę się potem mijaliśmy po drodze.



Zatrzymałem się na chwilę w miejscowości Rów, na parę fotek.





Najprawdopodobniej tam skręciłem w niewłaściwą drogę... Okazało się, że szlak rowerowy był również źle oznaczony na mapie. Już niewiele dalej zobaczyłem, że droga idzie mocno do góry, a jednocześnie staje się baaaardzo piaszczysta.

Ciągnąc muła krok po kroku w górę po piachu relaksowałem się patrząc na las ;)



Przez chwilę myślałem nawet o tym, żeby zawrócić do drogi właściwej, ale porzuciłem tę myśl o wycofaniu się przed trudnościami. Postanowiłem być niemiętki i bić rekord niskiej prędkości średniej ;)

Rzeczywiście, udało mi się to przez jakiś czas. Po drodze wymyślałem sobie dziwne tytuły, np. "Ciągnąc muła po nadwdzydzkich piaskach". No, gdybym napisał dzieło pod tym tytułem, a Hollywood zainteresowałby się ewentualną ekranizacją, wtedy film zawisłby na ekranach jako np. "Mrożący krew w żyłach pojedynek z krwiożerczym mułem na Pustyni Nadwdzydzkiej. A może w skrócie "Mullet" lub "Piaszczysta pułapka", "Klepsydra Muła", "Życzenie piasku", "Piaszczysty krąg", "Świr na nieoczekiwanej plaży" itp. ;)

Podobają mi się słupki wskazujące drogę. Zdarzają się czasem nawet w środku lasu:



Końcówka rowerowego szlaku, bo w pewnym momencie wreszcie nań powróciłem, okazała się jakby górska ;)









W celu utrzymania apokaliptycznego nastroju proponuję teraz to:



"Nieco" zmęczony dotarłem w końcu do asfaltu. Wąglikowice, gdzie zjadłem obiad.



Przejeżdżałem przez Wdzydze Kiszewskie, gdzie jest ładny skansen, ale nie chciało mi się tym razem zajeżdżać. Zrobiłem tylko fotkę wiatraka z oddali.



Teraz zamierzałem się dostać do rezerwatu "Kamienne Kręgi Gotów" w Odrach.







Znowu przejechałem przez Karsin choć nieco inną drogą.





I wreszcie rezerwat. Oczko polodowcowe, miejsce w którym wyrzucano szczątki ludzi, którym z różnych względów nie należał się właściwy pochówek...







A tu sobie trochę podjadłem, popatrzyłem na mapę, sprawdziłem w internecie pogodę oraz parę innych rzeczy. Ale nawet przez myśl mi nie przeszło jak za pomocą skali od 1 - 10 000 mogli zmierzyć 120 000. Ponieważ jednak siedziałem w tym miejscu sporo czasu, więc odtąd moje słowa są święte ;)



Porozmawiałem też dłuższą chwilę ze starszym facetem sprzedającym bilety, mapy, pamiątki. On też miał zwariowany dzień - żonę ukąsiła osa, a żona uczulona... Wcześniej paru idiotów, którzy się nachlali alkoholu i przyjechali szukać mocy w kamiennych kręgach... W pewnym momencie chciał mi już nawet szukać miejsca na nocleg (gdyby mi zaproponował spanie w rezerwacie zgodziłbym się natychmiast, ech wyspać się tak z Gotami... i Gotkami ;), ale z oczywistych względów nie można było na to liczyć). Stwierdziłem jednak, że do zmroku jest jeszcze ładnych parę godzin, więc jadę dalej.

Ruszyłem dalej przez Wojtal i Wieck.



Bardzo fajnie jechało się tamtędy do Czarnej Wody, czułem że pomimo zbliżającej się setki przejadę dzisiaj jeszcze kawał drogi.



Niestety, kiedy przejeżdżałem koło stacji PKP Czarna Woda rower zaczął wydawać dziwne dźwięki. Nie przejąłem się tym zbytnio - pomyślałem, że pewnie po tych wszystkich zabawach w piasku i błocie coś tam sobie trze, wyczyszczę i będzie w porządku. Przejechałem drogę główną i zatrzymałem się w lasku, żeby to zrobić. Czyszczenie nic nie dało, więc zacząłem dokładniej oglądać rower... Teraz proponuję stary kawałek "Kiedy pęka bagażnik" rozpropagowany najmocniej przez Led Zeppelin a tu wykonany przez zafascynowane nimi Zepparelki ;)



Tia. Okazało się, że ramię bagażnika pękło. Pękło i wskoczyło na kasetę opierając się z zewnętrznej strony najmniejszego trybu. Ożesz... Co ja mam z tym teraz zrobić?! Oczy otwierały mi się coraz bardziej aż zauważyłem, że z drugiej strony bagażnik również pękł. Ładnie. Po chwili konsternacji zacząłem jednak myśleć pozytywnie - przede wszystkim miałem kupę szczęścia, że bagażnik pękając nie spowodował większych uszkodzeń. Miałem też szczęście, że nie stało się to na zupełnym odludziu. Ba, jestem w pobliżu stacji PKP. Pogmerałem w sieci, znalazłem szybko sklepy rowerowe w Chojnicach, sprawdziłem połączenia kolejowe i po krótkiej chwili miałem plan. Znalazłem jeszcze tylko szybko miejsce na nocleg w bardzo fajnym lesie i wbrew temu, czego można by się spodziewać, w całkiem niezłym nastroju położyłem się spać.




Komentarze
Tak, Misiacz, a dokładniej pozostałość po nim. Na zdjęciu wyszło jak wyszło, ale aż tak sobie nie żartuję ;)
meak
- 15:07 piątek, 26 sierpnia 2011 | linkuj
Ta kałuża to naprawdę oczko polodowcowe? ;)
Misiacz
- 13:35 piątek, 26 sierpnia 2011 | linkuj
to jak trochę się wdrożysz i będziesz wiedział ,ze prawie wszystkie , oprócz tych czerwonych , to nie musiałbyś jadać w restauracjach ! :)))
tunislawa
- 19:42 czwartek, 25 sierpnia 2011 | linkuj
Tak, widziałem grzyby, ale nie mogę dać gwarancji, że są jadalne, bo się na nich kompletnie nie znam. Najbardziej podobają mi się te kolorowe, dużo czerwieni itd. ;)
meak
- 18:56 czwartek, 25 sierpnia 2011 | linkuj
i znów przepiękny dzień z przygodami ! Praktycznie prawie po asfalcie nie jechałeś ! też tak lubię ....pozdrówki ! :))) aaaa , a w tych cudnych lasach sprawdzałeś czy są grzyby ? :)))
tunislawa
- 18:38 czwartek, 25 sierpnia 2011 | linkuj
@jotwu Ja tak na wszelki wypadek dodam, że relacja na żywo to była w okienku blipa, które znajdowało się na górze strony. Znajdowało, bo już je wykasowałem. Natomiast wpisy, które pojawiają się teraz, pisze na swoim domowym komputerze ponieważ... jakby to powiedzieć - WRÓCIŁEM. Jestem w Szczecinie od niemal tygodnia. I wpisy mają daty, ten na przykład ma datę 16 sierpnia, a więc wydarzenia w nim opisane miały miejsce 9 dni temu. Wróciłem. Naprawdę wróciłem i jestem w Szczecinie ;)

A co do kosztów relacji przez telefon, na blipie, czy przeglądania internetu w komórce to koszty były bardzo niskie - miałem w telefonie kartę z taryfą Orange Free. Po doładowaniu jest tam tyle darmowego transferu, że na takiej komóreczce jaką miałem ze sobą nie byłbym go chyba w stanie wykorzystać ;)
meak
- 12:10 czwartek, 25 sierpnia 2011 | linkuj
Przeciwności losu, to w czasie tego typu eskapad to normalka - Ty oczywiście jako wytrawny turysta dobrze o tym wiesz. Mnie niezmiennie imponuje Twój angielski humor i dystans do wydarzeń a zadziwia też niezmiennie technika, która nam na bieżąco pozwala śledzić Twoje przygody. Vivat internet, vivat łączność internetowa - a ile to kosztuje ? -:) Trzymam kciuki, powodzenia.
jotwu
- 12:00 czwartek, 25 sierpnia 2011 | linkuj
Chciałeś, to masz: 2 sierpnia byłem przy tym samym słupku z napisem "Piechowice". Dlaczego jednak nie zajechałem do Czerska? Nie wiem. Wiem za to, dlaczego Wiele czasu spędziłem tamże. ;) Karsin, droga jakby górska, nawet bale na prowizorycznym mostku leżą podobnie jak podczas mojego przejazdu... Ciekawe, że ja również pobłądziłem na wspominanym przez Ciebie szlaku. :) Jechałeś za moim zapachem? ;) Zaprawdę potężną mają moc Kręgi Kamienne, powiadam! BTW: Nie znasz popularnego w Borach przysłowia, że pęknięcia (bagażników) chodzą parami? ;)
autobus
- 09:32 czwartek, 25 sierpnia 2011 | linkuj
@Sargath I to jest kolejny dowód na istnienie tam niezwykłych sił! Pierwszy był taki, że telefony komórkowe miały tam maksymalny zasięg choć to środek lasu. Nie sprawdzałem jednak dokładnie, czy energia podpisała umowę ze wszystkimi operatorami ;)

@Brum Na nieobjuczonym rowerze nawet trekkingowym nie byłoby tam większego problemu - jasne po piasku byłoby trochę prowadzenia, ale pozostałoby to w granicach normy. Obładowanemu rowerowi wystarczy jednak minimalna ilość piasku, żeby zaczynał tańczyć... Hm, może go na "You Can Dance" wysłać? ;)
meak
- 06:03 czwartek, 25 sierpnia 2011 | linkuj
ten bagażnik to pewnie się za bardzo napromieniował tą "pozytywną" energią :)
sargath
- 05:44 czwartek, 25 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!