- Kategorie bloga:
- 100 km i więcej.28
- 200 km i więcej.1
- 51 - 79 km.96
- 80 - 99 km.35
- Bory Tucholskie 2009.12
- Bory Tucholskie 2011.7
- Geocache.1
- Litwa 2010.8
- Mapy z GPS.44
- Niemcy.117
- Okolice Szczecina.328
- Poj.Krajeńskie-Bory Tucholskie 2.7
- Polska Egzotyczna 2007.12
- Słubice i okolice.112
- Suwalska Trzydniówka.5
- Suwalszczyzna 2006.6
- Suwalszczyzna-Podlasie 2008.9
- Weekendowa wyprawa 2005.3
- Wyprawa 1 2006.10
- Wyprawy.52
Blog rowerowy. Aktualizowany od przypadku do przepadku. Spostrzegawczość jest ważna. Nie wiąż się z nim, jeśli nie lubisz dłuższej rozłąki. Zanim zaczniesz czytać zapoznaj się ze znaczeniem słów: ironia i sarkazm ;)
Wyprawa na Litwę - dzień piąty, czyli uprowadzenie Starki ;)
Czwartek, 22 lipca 2010 | dodano:29.07.2010 Kategoria Litwa 2010, Wyprawy
Km: | 83.89 | Km teren: | 37.00 | Czas: | 05:55 | Km/h: | 14.18 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | 38.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1584kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Unibike Viper |
Wszystkie zdjęcia z wyprawy na Litwę
Tego dnia wstałem dopiero o 4:30 ;)
Jak już zwinąłem namiot i siedziałem przy kawie spotkała mnie pierwsza tego dnia niespodzianka - okazało się, że chcąc wczoraj wejść w głąb lasu znalazłem się około 100m od kolejnej leśnej drogi :)
Zajechali nią właśnie grzybiarze i lustrowali mnie z odległości 300m. Ja również trochę ich polustrowałem, ale ponieważ nie wyglądałem na kogoś kto przyszedł im podbierać grzyby, więc na tym się skończyło. Wyszedłem z lasu najpierw na drogę Druskienniki (Druskininkai) - Lejpuny (Leipalingis), ale skręciłem z niej na Didziasalis, żeby do Leipalingis dojechać bocznymi drogami. I trafiłem na kolejną fatalną szutrówkę z tarką... Prędkość 11-12 km/h, pod górkę często prowadzenie, bo zakopywałem się w piasku :)
Za Lejpunami skręciłem na Varnenai i po paru asfaltowych kilometrach trafiłem na dokładnie taką samą szutrówkę :)
Widoki, jeziorka (przy jednym o nazwie Snaigynas dłuższą chwilę posiedziałem) jednak wszystko rekompensowały.
Wreszcie dojechałem do Wiejsiejów (Veisiejai), gdzie chciałem kupić Stumbro Starkę. Był tam taki małomiasteczkowy market ze stoiskiem monopolowym na końcu sklepu. Podszedłem i stanąłem za jakąś babcią w kolejce i czekałem... A panienka za kasą nic tylko sprawdzała jakieś kody paskowe i nie zwracała uwagi na mało ważne kolejki. Za mną stanął jakiś facet z koszykiem wypchanym puszkami piwa i nim nagle się zainteresowała - zaczęła go kasować. Trochę wkurzyło mnie to odwrócenie kolejki, więc bez żadnego namysłu licząc bardziej na wywołanie jakiejś konsternacji zapytałem: "opened?" "closed?" ;)
Panienka wbiła we mnie mocno zdziwione spojrzenie. Facet z boku zapytał się z troską: "Something to drink?". Na to tylko czekałem. Wyciągnąłem rękę, wirtualnie wbiłem palec w upragnioną butelkę i powiedziałem czysto i wyraźnie: "Stumbro Starka!". Panienka skasowała mnie, facet powiedział coś co zabrzmiało jak nasze "z bogiem". A biedna babcia została w dalszym ciągu pierwsza w kolejce...
Parę kilometrów za Veisiejai skręciłem z głównej drogi na Petroskai i po niedługim czasie asfalt zamienił się jak zwykle w szuter. To były już ostatnie w tym roku kilometry na Litwie...
Tego dnia zaczął mi się dawać we znaki niesamowity upał. Przed granicą bracia Litwini wyasfaltowali jakieś 2 km drogi, potem zjechałem na rodzimy szuter. Tu jednak nie było tak źle, pewnie dlatego, że przez granicę nie jeżdżą maszyny rolnicze ;)
Dojechałem do Berżników. Tam kupiłem szybko coś do picia i pod wpływem upału zacząłem się nawet zastanawiać, czy już tam nie zostać chociaż przejechałem ledwie 50 km i było jeszcze przed 11. Stwierdziłem jednak, że jest stanowczo zbyt wcześnie - postanowiłem po prostu toczyć się do przodu. W Gibach zatrzymałem się w barze, gdzie zamówiłem kartacze i opracowałem dalszy plan - postanowiłem ominąć tirówkę Augustów - Ogrodniki i pojechać przez Białorzeczkę i Pogorzelec oraz dalej leśnymi drogami na Tartaczysko, żeby wyjechać we Frąckach.
Tam po drodze na Strzelcowiznę powinno być kilka pól namiotowych w głowie zakwitła mi jednak myśl, żeby dotrzeć do babci, u której nocowałem dwa lata wcześniej - ot, jednoosobowy pokoik z balkonikiem, nic nadzwyczajnego, ale jednak było tam całkiem sympatycznie.
W Strzelcowiźnie odbiłem więc na Gorczycę i dojechałem do Płaskiej, gdzie udało mi się znaleźć domek babci - okazało się, że dalej tam mieszka, nie ma już jednak straszliwie dziamgolącego psa, którego pamiętałem sprzed dwóch lat. Tam go nie ma, ale przeprowadził się do Augustowa, w wielki świat ;) Dostałem swój pokoik z tarasem i zacząłem planować kolejny dzień, czyli dojazd do Ełku, ale nie chciałem jechać trasą z pierwszego dnia (chociaż bardzo ją lubię), więc wymyśliłem inną i na tym zakończył się dzień piąty :)
Komentarze
Świetny fotoreportaż. Cudowne zdjęcia. Moje gratulacje:)
Pozdrowienia. sikorski33 - 23:41 sobota, 5 lutego 2011 | linkuj
Pozdrowienia. sikorski33 - 23:41 sobota, 5 lutego 2011 | linkuj
Być na Litwie i nie spróbować 999, to jak być w Rzymie i nie zobaczyć papieża. Musisz się wrócić i dopełnić rytuału :)
niradhara - 09:30 sobota, 31 lipca 2010 | linkuj
W Kiejdanach pojechaliśmy do supermarketu by zrobić zaopatrzenie i przy okazji kupić prezenty dla rodziny. Doszliśmy do wniosku, że najlepszym prezentem będzie butelka wódki o nazwie 999. Jest to trunek, z którego słynie Litwa na całym świecie.
Położyliśmy przy kasie sześć butelek tego cuda i 12 puszek piwa. Pani kasjerka na ten widok zrobiła takiego karpia, jakiego w życiu nie widziałem!!! Kajman - 05:37 sobota, 31 lipca 2010 | linkuj
Położyliśmy przy kasie sześć butelek tego cuda i 12 puszek piwa. Pani kasjerka na ten widok zrobiła takiego karpia, jakiego w życiu nie widziałem!!! Kajman - 05:37 sobota, 31 lipca 2010 | linkuj
Relacja, relacją ale jak pięknie udokumentowana świetnymi zdjęciami. Mam nadzieję, że Stumbro Starka w całości dotarła do Szczecina ?
jotwu - 16:15 piątek, 30 lipca 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!